back

Co!? w trawie piszczy.

    Da się zauważyć, że istniejemy. Co!? zdobyło swoją domenę, a teraz zaczyna walczyć o renomę leśną. Przez długi czas zastanawiałem się ze Zdankiem, jak Co!? ma wyglądać? Każdy z nas na pewno ma swoją wizję tego przedsięwzięcia, będziemy więc wrzucać swoje kamyczki do wspólnego ogródka i spróbujemy ułożyć w całość nasze myśli nie zawsze grzecznie poukładane. Przegadaliśmy kilka chwil rujnując baterie w swoich komórach i konta bankowe zarazem, i o ile tego sobie do końca nie powiedzieliśmy, to obaj chcielibyśmy, aby Co!? żyło sobie swoim życiem.

  Czy cokolwiek może żyć wirtualnie? No właśnie... A czym są nasze myśli biegające po żywym ciele, jak nie impulsami elektrycznymi. Czym tak naprawdę różnimy się od maszyn otaczających nas i pozwalających na wymianę myśli poprzez impulsy elektryczne? Czyżbyśmy stali się peryferiami jakiegoś wielkiego systemu nerwowego, który w skali makro jest kompletnie niewyobrażalny? Matrix, jak to próbowano nazwać w sposób artystyczny. Przyznacie, że coś w tym jest. Właściwie, to wiadomo Co!?

  My w tym wszystkim siedzimy, czy tego chcemy, czy też nie. I niech sobie psychologowie biją na alarm, niech głoszą swoje tyrady o upadku kontaktów międzyludzkich, nic to! Tkwimy w sieci na dobre i jakieś tam. Po wsze czasy, już na amen, o ile tak chcecie. A nawet jeżeli nie chcecie, to i tak jesteście umoczeni w tej samej globalnej i wirtualnej bryndzy. Ma to nawet swoje dobre strony. Jedną z nich jest Co!? A poza tym fakt, że o ile nie mieliśmy z sobą częstego kontaktu, bo taka jest prawidłowość samodzielnego życia, tak obecnie widujemy się dość często i to nie tylko na towarzyskich imprach, ale przede wszystkim w wirtualnym świecie. Może tylko Mareczka Idziego W. sporadycznie oglądam nad czym boleję mocno, ale mam nadzieję, że się odmieni. Los znaczy, a nie Mareczek, którego bardzo serdecznie pozdrawiam machając obiema łapkami... o teraz machałem i jedną umytą stopą, którą macham nadal w kierunku ode mnie północno-zachodnim. Wtajemniczeni wiedzą o Co!? chodzi, a pozostali muszą się zadowolić błyskotliwością dowcipu i konceptu, że tak sobie pokadzę.

  Frajda to wielka, mieć swoją stronkę na której można sobie ględzić literkami. Jest nawet na takie zachowanie określenie: blogowanie, albo blog. Ostatnio wyczytałem, że wszyscy blogują, jak nie blogujesz, nie żyjesz. To i ja sobie pobloguję, ale pozwolicie - inaczej. Czasownik blogować świetnie się odmienia w naszym rodzinnym gadankowaniu. Jest elastyczny jak guma i chyba właśnie tym oddaje istotę sensu swojego znaczenia. Zmieści w sobie wszystko od sztuki, po kompletną bzdurę. Dlatego właśnie Co!? nigdy nie będzie żadnym blogiem! Po moim artystycznym trupie i basta. I pochowajcie obok mnie Zdanka. Tacy jesteśmy.

  Natomiast katalizatorem i forum leśnym Co!? Stać się może i owszem, prosimy bardzo. Takie zresztą były nasze początki w głębokich pradziejach, w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Nie mogłem sobie podarować rozpisania poprzedniego zdania w widocznej formie. Ależ tam jest: i pradzieje, bo przecież, to poprzednie stulecie, a w nim aż sięgnąć potrzeba do lat osiemdziesiątych, choć tak po prawdzie, to do sześćdziesiątych, gdy wszystko się zaczęło. A może skończyło... W naszych gazetowych początkach było słowo, którym chcieliśmy istnieć albo dokopać o ile się udało temu lub owemu. Obraz na onczas istniał w bardzo ograniczonej i nie gazetowej formie. W starociach naszej strony wyglądajcie za takimi perełkami sprzed lat, którymi będziemy Was i siebie samych raczyć od czasu do czasu. Dopiero teraz mamy możliwości, żeby tamte obrazki odpowiednio podać. Będzie się oglądało! Ale nie samymi wspomnieniami człowiek żyje, choć na pewno we wspomnieniach lubi się wykąpać. Widzę waszą nostalgię w liściorkach, które do mnie docierają po 50-leciu i lekturze po pięćdziesiątki. Zwłaszcza jeden wywarł na mnie spory wpływ, taki od mojej przyjaciółki, która tylko wódę, bo mniej czuć podczas kontroli drogowej, a którą dostrzegłem na tej imprezie ledwie oka mgnieniem. Właściwie zauważyłem, że była dopiero na fotkach, choć z browcem pomimo pozorów pełności stołu nie przesadzałem. I znów sobie załatwię trochę prywaty: Ty, która wiesz, że o Ciebie chodzi - Nie zmieniaj się. Nigdy. Pamiętaj, zawsze o dwudziestej, męża pod pachę i do domu. Prędziutko! Jeżeli nie ma męża zabieraj kogokolwiek, może być i Myszka Mickey :-) Dobrze, że nie zabrałaś tej z "C" klasy. Dopiero bym się jej naszukał.

  Ma być też nowocześnie o ile nie zabraknie nam pomysłów. Dlatego możecie nas wspomóc i podesłać coś od siebie dla ogółu. Albo o sobie, bo przecież poza edafonem coś jeszcze w trawie piszczy. Ale Co!?

  I tego chcielibyśmy się dowiedzieć. Czy potrafimy jeszcze twórczo myśleć i wyrażać się, czy jedynie rozpamiętywać w pożółkłych wspomnieniach? Bo o ile odpowiedź na pytanie Co!? trzy ma nas jeszcze, jest prosta - właśnie wspomnienia, to na Co!? w trawie piszczy, już nie koniecznie jest taka oczywista. Więc...

Co!? W trawie piszczy?

29.09.2006r. Lański. back